Wysoko sobie cenię wiele wartości. Wśród nich, na poczesnym miejscu, jest dbałość o piękno naszego języka. Drażnią słowa WŁANCZAM (jak ma WŁANCZNIK to WŁANCZA – szepcze mi do ucha Teresa R.), POSZŁEM, drażnią zapożyczenia z obcych języków, bardzo bolą natrętne zapożyczenia typu DOKŁADNIE, bolą nagminne wulgaryzmy, dziwacznie brzmiące zwroty z błędami logiczno – językowymi typu COFAĆ SIĘ DO TYŁU, WRACAĆ Z POWROTEM, SPADAĆ W DÓŁ, WIĘKSZA POŁOWA, POZYTYWNA APROBATA, niemile widziane są również błędy w odmianie, skrótowce, absurdalnie brzmiące zdrobnienia …
Inną bolączką są nietrafione sformułowania. Mogą być śmieszne jak np. ZNALEZIONO PSA. WIADOMOŚĆ W SMAŻALNI, krępujące – OSCAR PISTORIUS ODPOWIADA Z WOLNEJ STOPY, obrzydzające – AWARIA TOALETY. PROSIMY ZAŁATWIAĆ SIĘ NA WŁASNĄ RĘKĘ – niby nikomu krzywdy nie robią, ale drażnią i uwierają. To tylko wierzchołek góry lodowej. Jest tego MAŚLANEGO MASŁA, bolączek i udziwnień ogromna ilość. Inna bajka to Internet. Czasem trudno się przebić przez wypisywane tam głupoty, błędy ortograficzne i interpunkcyjne, skrótowce, obrzydliwe zwroty.
Kłuje ogrom niefrasobliwych, niechlujnych wypowiedzi świadczących o braku wrażliwości na słowo.
Nasza wykładowczyni, dr RENATA JANICKA – SZYSZKO, mówiła o tym szczerze i otwarcie cytując sformułowania, które zgrzytały jak piasek w zębach. Nikomu nic nie wytykając – każdy ma grzeszki językowe na sumieniu – wierzymy, że po wykładzie wzrośnie czujność językowa i zaczniemy traktować nasz język ojczysty z przynależnym mu szacunkiem.
Dziękujemy pani doktor za ciekawy wykład.
Maria Prymakowska – Paluch